akademia pana kleksa król wilków
Sprawdź swoja wiedzę na temat lektury Akademia Pana Kleksa. Szukaj. x. Popularne. 6/7 ale ten książe zabił króla wilków a nie króla wilków i wilkołaków
Z każdą minutą Mateusz czuł się coraz gorzej. W momencie, kiedy wszyscy stracili nadzieję, do pałacu przybył chiński uczony, doktor Paj-Chi-Wo. Zrozpaczony król poprosił go, aby uratował jego jedynego syna, obiecując, że w zamian otrzyma ogromne bogactwa. Medyk nie chciał jednak klejnotów i zbliżył się do chorego.
Mateusz jest jedną z głównych postaci powieści „Akademia pana Kleksa” Jana Brzechwy. Mieszka na drugim piętrze Akademii razem z tytułowym profesorem szkoły, u którego przesiaduje w tylnej kieszeni surduta. Jest jednym z nauczycieli, który prowadzi zajęcia z geografii i pomaga chłopcom odrabiać zadania domowe.
Ta oraz inne bajki. Akademia Pana Kleksa znajduje się przy ulicy Czekoladowej. Jest to duży, trzypiętrowy budynek, zbudowany z kolorowych cegieł. Na najwyższe piętro nikt nie ma wstępu, ponieważ to właśnie tam profesor przechowuje swoje sekrety. Na samą górę nie ma nawet schodów, a pan Kleks wchodzi przez komin.
Przygoda Adasia Niezgódki – wizyta w. Poznaj plan wydarzeń w utworze Akademia Pana Kleksa Jana Brzechwy. 1. Opisanie Pana Kleksa i akademii. 2. Opis dziejów Mateusza. 3.Życie w Akademii i prezentacja pana Kleksa Dzieje szpaka Mateusza Osobliwości i tajemnice profesora Przygoda Adasia Niezgódki wizyta w psim.1.
Partnervermittlung Für Akademiker Und Singles Mit Niveau. Bohaterem opowieści jest dwunastoletni Adaś Niezgódka. Wszystko wymknęło się spod jego kontroli, ciągle spóźniał się do szkoły, po czym jego rodzice zdecydowali się wysłać syna do Akademii Pana mieści się w dużym trzypiętrowym budynku. Pan Kleks na najwyższym, trzecim piętrze ukrywa swoje najbardziej tajemnicze sekrety i nie pozwala nikomu tam wejść. I jest to niemożliwe: klatka schodowa w domu prowadzi tylko na drugie piętro, a Pan Kleks, aby dostać się na trzecie, wchodzi do komina na Kleks przyjmuje tylko uczniów z imionami zaczynającymi się na literę „A”, aby nie zaśmiecać sobie głowy innymi literami alfabetu. Jedynym mieszkańcem akademii, którego imię zaczyna się na inną literę jest szpak znajduje się pośrodku ogromnego parku otoczonego wysokim kamiennym murem. Uczniom zabrania się opuszczania szkoły. W ścianie jest wiele małych drzwiczek zamykanych na klucz, prowadzących do bajek, z którymi Pan Kleks bardzo się przyjaźni. Pan Kleks trzyma klucze w dużej szkatułce i często wysyła swoich uczniów na zakupy do jakiejś bajki. Pewnego dnia Pan Kleks wysłał Adama, żeby kupił zapałki do bajki Andersena „Dziewczyna z zapałkami”, innym razem wysłał go do bajki „Kot w butach”.Nie masz czasu na czytanie?Akademia pana Kleksa – audiobook (streszczenie szczegółowe)Cała twarz Pana Kleksa pokryta jest piegami. Przed snem zdejmuje je, a rano ponownie zakłada. Piegi dostarcza fryzjer Filip. Piegi, jako nagrody, przyznawane są wybitnym uczniom. Mateusz dziobie piegi jak nasiona – to jego ulubiony przysmak. Kiedyś Adam przyniósł Mateuszowi dużo piegów i z wdzięcznością Mateusz opowiedział jemu swoją opowieść MateuszaMateusz to książę, jedyny syn i spadkobierca wielkiego króla, który posiadał niezliczone skarby i ogromną potężną armię. Siostry Mateusza wyszły za mąż za królów, a sam Mateusz był rozpieszczany najlepiej, jak potrafił. Wszystkie jego zachcianki spełniały się bez wątpienia, uczyli go najlepsi nauczyciele. Przede wszystkim Mateusz interesował się polowaniem. Był znakomitym jeźdźcem, ale lekarze zabronili mu jeździć do czternastego roku życia. Pewnej nocy Mateusz wskoczył na swego konia i pojechał do lasu. Ogromny wilk zagrodził mu drogę. Mateusz musiał go zastrzelić, ale umierający wilk wbił kieł w nogę wezwał najlepszych lekarzy z całego świata, ale księcia nikt nie był w stanie wyleczyć. Kiedy nadzieja na wyzdrowienie została już utracona, w pałacu pojawił się chiński mędrzec Paj-Chi-Wo, któremu udało się wyleczyć Mateusza. Stary lekarz powiedział Mateuszowi że on zabił króla wilków. Wilki tego nie wybaczą i zemszczą się. Lekarz dał księciu małą czapkę z guzikiem. „Jeśli założysz czapkę, możesz zmienić się w kogo chcesz, ale aby odzyskać poprzedni wygląd, musisz pociągnąć za guzik”.Po kilku latach nagle watahy wilków zaczęły atakować królestwo. Bestie wpadali do miast i wiosek, niszcząc wszystko na swojej drodze. Ludzie stawiali pułapki, rozrzucali truciznę, do walki wysyłano najlepszych wojowników kraju, ale wszystko było bezużyteczne. Wilków było coraz więcej. Pewnego razu wilki włamały się do pałacu królewskiego. W wyniku zdrady strażników rodzice Mateusza zginęli, a książę został zawalony gruzem. Kiedy się obudził, zobaczył, że wilki rządzą pałacem. Mateusz chciał założyć magiczną czapkę, zamienić się w ptaka i odlecieć na zawsze, ale na czapce nie było guzika. Bez nadziei na odwrotną przemianę Mateusz zamienił się w ptaka, wyleciał z pałacu i opuścił ojczysty przez wiele lat wędrował po ziemi, próbując znaleźć guzik i ponownie zamienić się w człowieka. Jego siostry nie rozumiały, że mają przed sobą brata, a jedna z nich umieściła szpaka w klatce. Później Mateusz został sprzedany na targu, kupił go dziwaczny Pan pana KleksaHistoria Mateusza poruszyła Adama i on zaczął zbierać guziki. Potajemnie odcinał guziki przechodniom w transporcie, za co kiedyś chłostano go pokrzywami, a nawet bito parasolem. Ale wszystko na próżno: wśród znalezionych guzików nie było potrzebnego. Adamowi przyszło do głowy, że Kleks może znaleźć guzik i odczarować nieszczęsnego księcia. Wiedząc, że nauczyciel może odgadnąć myśli, Adam specjalnie o tym pomyślał na lekcji, ale Pan Kleks uznał za głupotę to że Mateusz może być Pan Kleks powiedział, że jest młodszy od Adasia. Mateusz wyjaśnił, że Kleks o północy zaczyna się kurczyć i przybiera rozmiary małego dziecka. Rano wkłada do ucha pompkę powiększającą, bierze kilka tabletek i staje się taki sam. Ponieważ pompa powiększa obiekty tylko chwilowo Kleks w nocy znów staje się dzieckiem. Podczas snu Pan Kleks traci pamięć, więc rano, aby ją zwrócić, pije zieloną Kleks ubiera się w bardzo specyficzny sposób: szerokie spodnie, obszerny surdut, kamizelka z dużymi szklanymi guzikami, wysoki kołnierz i muszka. Ma na ubraniu z pozoru niewidoczne kieszenie, z których jedna jest przeznaczona dla Mateusza. Ogólnie Pan Kleks ma w kieszeniach wiele niezwykłych rzeczy, takich jak pompka powiększająca, tabakierka z piegami, tabletki nasenne i wiele Kleks ma bardzo nietypowy wygląd: ogromną czuprynę, czarną rozczochraną brodę i ogromny ruchomy nos, który łatwo skręca w lewo i Kleks ma wielokolorowe balony z przymocowanymi do nich koszyczkami. Kiedyś w mieście utknął tramwaj. Pan Kleks wyjął oko, włożył je do kosza balonu i balon poleciał do miasta. Kiedy wrócił, Pan Kleks włożył go z powrotem i znalazł przyczynę wypadku. Udał się na miejsce zdarzenia, wyjął niezbędne narzędzia z kieszeni i tramwaj znów chłopaki siedzieli nad stawem i przyglądali się rechotaniu żab. Pan Kleks schylił się i z kieszeni wypadła mu pompka. Chłopcy próbowali je znaleźć, ale marnie. Następnie Pan Kleks wrzucił oko do wody i dowiedział się, gdzie jest Kleks nie chodzi po schodach tylko bardzo łatwo jeździ po poręczy, bierze głęboki oddech i staje się lekki jak piórko. Próbował nauczyć swoich uczniów latać i pewnego dnia Adamowi się udało!Nauka w AkademiiNad łóżkami uczniów są dziury. Mateusz otwiera je codziennie o piątej, a na nosy uczniów kapie woda. Chłopcy wyskakują z łóżek i biegną do mycia. Bardzo lubią zabiegi wodne, ponieważ z prysznica wylewa się syrop który każdy dzień ma inny smak!STRONY: 1 2 3
Akademia Pana Kleksa Książka Jana Brzechwy jest dziwna :) Abstrakcyjna, urbanistyczna, oniryczna jak Dwudziestolecie międzywojenne, chociaż wydana została po raz pierwszy w 1946 roku. Z powodu okoliczności historycznych, jak sądzę, bowiem to utwór scalający wyznaczniki literatury sprzed 1939. Rzecz jasna, nie wspominam o tym w klasie 4 SP, ale warto by było Akademię... omówić pod tym kątem w liceum. Pierwotnie książka była złożona z 3 części: Akademia..., Podróże pana Kleksa, Tryumf pana Kleksa. Cytuję za Nowym słownikiem literatury dla dzieci i młodzieży (Wiedza Powszechna, Warszawa 1984): W baśni tej spotykają się wszystkie niemal postacie znane z poematów Brzechwy. Bohaterowie ci zwiedzają wraz z panem Kleksem różne baśniowe królestwa, podróżują lądem, powietrzem, zwiedzają głębiny morza. Powstałą fantastyczno-przygodowa historia, w której elementy farsy i komedii obyczajowej wiążą się z satyrą i groteską o wyraźnych aktualnych akcentach. W ostatnim tomie utwór nabiera cech nowoczesnej baśni poetyckiej, w której dominuje pochwała wyobraźni. Dzieciom zasadniczo książka się podoba, ale... no właśnie - "ale". Są zaskoczone/rozczarowane/zdziwione zakończeniem. Wielu nie podoba się taka abstrakcja jak to, że szpak Mateusz okazuje się być Janem Brzechwą! Młodsze dzieci po prostu tego nie rozumieją. Nie skupiamy się wobec tego na zakończeniu, ale wracamy do tego, co zachwyca: lekcja kleksografii i geografii, woda z sokiem lecąca z rur, Psi raj, walka z muchami, powiększająca pompka, leczenie chorych sprzętów. Treść jest następująca: narrator - Adam Niezgódka - opowiada nam o Akademii pana Kleksa, do której przyjmowani są chłopcy z imionami rozpoczynającymi się na literkę A. W Akademii dni upływają na lekcjach - oczywiście nietypowych, ciekawych - przeprowadzanych poprzez działanie, aktywizację bezpośrednią dzieci, czyli według najnowszych, pedagogicznych wytycznych :) W treść wpleciona jest historia szpaka Mateusza (budowa szkatułkowa) - chłopca z królewskiego rodu, który nie posłuchał zakazu i pewnej nocy wybrał się na wycieczkę do lasu. Tam ugryzł go król wilków. Mateusz chorował, wreszcie uleczył go chiński lekarz Paj-Chi-Wo. W tym wątku przebija przedwojenna fascynacja orientem/chińską medycyną. Paj-Chi-Wo wręczył Mateuszowi magiczną czapkę bogdychanów (neologizm), pozwalającą zmieniać postać. Kiedy wilki w odwecie za śmierć swojego władcy zaatakowały dwór, Mateusz założył czapkę i zamienił się w ptaka. Niestety, od czapki odpadł guzik i chłopiec nie mógł wrócić do swojej ludzkiej postaci. Swoim torem podążą wątek Adasia, grzecznego chłopca, który cieszy się wyjątkowymi względami pana Kleksa. Adaś potrafi latać i trafia do Psiego raju - miejsca, w którym jest pod dostatkiem czekolady i serdelków. Spotyka tam swojego pieska Reksia. Ten rozdział na pewno uspokoi dzieci, które zastanawiają się co dzieje się z ich pieskami po śmierci. Adaś ma też Sen o 7 szklankach, w którym pan Kleks rozkwita jak drzewo, a potem dosłownie traci głowę - jest to scena niezwykle groteskowa. W Akademii... znaleźć można także wątek wysłania oka pana Kleksa w kosmos i opowieść o księżycowych ludziach. Ostatecznie świat pana Kleksa przestaje istnieć, zniszczony przez mechaniczną lalkę - Alojzego. Maszyna pokonała ludzką wrażliwość i wyobraźnię. Akademia pana Kleksa to formalnie opowieść baśniowa, fantastyka w odmianie baśniowej. Nie jest to czysta baśń, chociaż zawiera podstawowe wyznaczniki tego gatunku: magiczne postaci, przedmioty czy nieokreślony czas akcji, ale ostatecznie wygrywa Zło, a to jest niemożliwe w klasycznym gatunku. Polecam tę książkę ze względu na różne ścieżki interpretacyjne i piękny język, z płynną narracją. Jeśli chodzi o ilustracje, Jan Szancer jest bezkonkurencyjny. Ja niestety posiadam tylko wydanie z brzydkimi obrazkami, wyraźnie komputerową grafiką, spłaszczonymi i kiczowatymi ilustracjami, pominę autora.
Reprezentacja Polski zmienia Lublin na WarszawęIsiah Brown – niepewny pomysł SpójniME U20: Polska utrzymała dywizję ATransfery, nazwiska, składy – sezon 2022/23 w PLKPhil Greene IV – kolejny żołnierz Frasunkiewicza w AnwiluKlavs Cavars – z Bydgoszczy jedzie do LublinaALBA Berlin – profesjonalizm dla wszystkichEuroBasket 2022: FIBA wspomina legendy! (WIDEO)W Łańcucie wreszcie życie – są pierwsze kontrakty Nowym rozgrywającym zespołu ze Stargardu został Isaiah Brown, Amerykanin, który swój jedyny zawodowy sezon rozegrał w przeciętnym zespole na Cyprze. Trener Machowski uważa, że będzie potrafił godzić realizację taktyki ze zdobywaniem punktów. Wraca przepis o Polaku, widać mnóstwo zmian, znani gracze i debiutanci, roszady trenerskie. Aktualizowane codziennie informacje o oficjalnych kontraktach w koszykarskiej ekstraklasie – niezbędnik kibica PLK w sezonie ogórkowym. Amerykański rozgrywający z przeszłością w Treflu Sopot i Arce Gdynia, Phil Greene IV, został nowym graczem Anwilu Włocławek. To już czwarty obcokrajowiec w zespole konstruowanym przez trenera Przemysława Frasunkiewicza. Oficjalnie! Reprezentant Polski, wybrany w czerwcowym drafcie z numerem 9., podpisał w piątek swój pierwszy kontrakt w NBA. W debiutanckim sezonie w San Antonio Spurs zarobi nieco ponad 4 miliony dolarów. Znów mamy Polaka o NBA! O drafcie Jeremy’ego Sochana do San Antonio Spurs mówią najlepsi z możliwych ekspertów – gośćmi Kamila Chanasa są Marcin Gortat i Cezary Trybański, dwaj byli gracze NBA. Anegdoty, doświadczenia, rady – bezcenne! – Mam nadzieję, że Spurs okażą się klubem, który postawi na Jeremy’ego jako na zawodnika ataku. Że trenerzy przygotują dla niego sety, że będą w niego inwestować pod tym względem – mówi ekspert Radosław Hyży po wyborze reprezentanta Polski w drafcie przez zespół z San Antonio. Początek września przejdzie do historii polskiej koszykówki. Mamy nadzieję, że również ze względu na zwycięstwa biało-czerwonych w mistrzostwach Europy. Jesteśmy pewni, że ze względu na najlepszy wyjazd koszykarski, jaki fani polskiego basketu kiedykolwiek widzieli – „EuroBasket Trip 2022”. Zapisz się do newslettera Bądź na bieżąco z wynikami i newsami W lutym dał się we znaki reprezentacji Polski w meczach eliminacyjnych, a wcześniej dobrze pokazał się chociażby na tle Legii Warszawa – Janari Joesaar, bo oni mowa, został nowym zawodnikiem Anwilu Włocławek. Reprezentant Estonii ma za sobą grę w lidze VTB, lidze hiszpańskiej, a ostatni sezon spędził w niemieckim Medi Bayreuth. Gościem Kamila Chanasa w najnowszym odcinku podcastu był Miodrag „Milan” Gajić, trener, który dla wielkiej koszykówki odkrył Marcina Gortata. Rozmowa nie tylko o talentach, ale też dawnych latach PLK i obecnej reprezentacji Polski koszykarzy. Warto! Początek września przejdzie do historii polskiej koszykówki. Mamy nadzieję, że również ze względu na zwycięstwa biało-czerwonych w mistrzostwach Europy. Jesteśmy pewni, że ze względu na najlepszy wyjazd koszykarski, jaki fani polskiego basketu kiedykolwiek widzieli – „EuroBasket Trip 2022”. Reprezentant Łotwy, znany polskim kibicom z gry w Zastalu, zagra teraz w Legii Warszawa. Janis Berzins to drugi nowy cudzoziemiec w składzie Wojciecha Kamińskiego, po Geoffretu Groselle’u. Transfery kanayjskich graczy pomogły w ubiegłym sezonie odnieść sukces Czarnym Słupsk, może tak samo będzie w Stargardzie. Nowym zawodnikiem PGE Spójnik został Brody Clarke, skrzydłowy, który ostatnio grał w Bundeslidze. Kamil Chanas, Radosław Hyży i Adrian Mroczek-Truskowski na gorąco po meczu Polska – Niemcy oraz po nieudanych eliminacjach do mistrzostw świata. Co dalej z koszykarską reprezentacją Polski? Zwycięstwa w ostatnich meczach z Ukrainą i Portugalią pozwoliły reprezentacji Polski do lat 20 utrzymać się na najwyższym poziomie europejskiej rywalizacji. mistrzostwo Europy zdobyła Hiszpania. Kontrakt polskiego koszykarza w topowej europejskiej lidze to zawsze jest wydarzenie. Marcel Ponitka został nowym koszykarzem Casademont Saragossa w hiszpańskiej ekstraklasie. Tymczasem ostatnio w kadrze zabrakło dla niego miejsca. Europejska federacja ogłosiła dziś oficjalnie – Anwil otrzyma miejsce w fazie grupowej FIBA Europe Cup, a Czarni dostaną szansę awansu poprzez turniej kwalifikacyjny, który odbędzie się w ostatnim tygodniu września. Mocne ekipy, ale z każdą można powalczyć! Mistrzowie Polski poznali skład grupy w rozgrywkach EuroCup. Zagrają min. z hiszpańską Gran Canaria Aleksandra Balcerowskiego. Wicemistrzowie Polski poznali dziś rywali w fazie grupowej Basketball Champions League. Legia Warszawa w ciekawie zapowiadającej się grupie C rywalizować będzie z drużynami z Turcji, Belgii oraz Izraela. Szykuje się wielka gratka dla fanów koszykówki! Świeżo upieczeni medaliści mistrzostw Europy z Paryża razem z SK Store zapraszają do Gdańska na wyjątkowy SK 3×3 Basket Camp.
2. NIEZWYKŁA OPOWIEŚĆ MATEUSZA Nie jestem ptakiem – jestem księciem. W latach mego dzieciństwa nieraz opowiadano mi bajki o ludziachprzemienionych w ptaki lub zwierzęta, nigdy jednak nie wierzyłem w prawdziwość tych opowieści. Tymczasem właśnie moje życie potoczyło się tak, jak to opisuje się w owych bajkach. Urodziłem się na królewskim dworze jako jedyny syn i następca tronu wielkiego i potężnego władcy. Mieszkałem w pałacu wyłożonym marmurami i złotem, stąpałem po perskich dywanach, każdy mój kaprys był natychmiast zaspakajany przez usłużnych ministrów i dworzan, każda moja łza, gdy płakałem, była liczona, każdy uśmiech wpisywany był do specjalnej księgi uśmiechów książęcych a dziś jestem szpakiem, który czuje się obco zarówno pośród ptaków, jak i pośród ludzi. Ojciec mój był królem i panował licznym krajom i narodom. Miliony ludzi drżały z trwogi na dźwięk jego imienia. Nieprzebrane skarby i pałace, złote korony i berła, drogocenne kamienie, bogactwa, o jakich nikomu się nie śni należały do mego ojca. Matka moja była księżniczką i słynęła z urody na wszystkich lądach i morzach. Miałem cztery siostry, z których każda wyszła za mąż za innego króla: jedna była królową hiszpańską, druga włoską, trzecia portugalską, czwarta holenderską. Okręty królewskie panowały na czterech morzach, a wojsko było tak liczne i tak potężne, że kraj mój nie miał wrogów i wszyscy królowie świata zabiegali o przyjaźń i przychylność mego ojca. Od najwcześniejszych lat miałem zamiłowanie do polowania i do konnej jazdy. Moja własna stajnia liczyła sto dwadzieścia wierzchowców krwi arabskiej i angielskiej oraz czterdzieści osiem stepowych mustangów. W zbrojowni mojej zebrane były strzelby myśliwskie, wykonane przez najlepszych rusznikarzy i dostosowane specjalnie do mego wzrostu, do długości mego ramienia i do mego oka. Gdy ukończyłem siedem lat, ojciec mój, król, powierzył mnie dwunastu najznakomitszym uczonym i rozkazał im, aby nauczyli mnie wszystkiego tego, co sami wiedzą i umieją. Uczyłem się dobrze, ale mój nieopanowany pociąg do siodła i do strzelby rozpalał mózg i duszę do tego stopnia, że o niczym innym nie umiałem myśleć. Dlatego też ojciec, w obawie o moje zdrowie, zabronił mi jeździć konno. Płakałem z tego powodu rzewnymi łzami, a łzy te cztery damy zbierały starannie do kryształowego flakonu. Gdy flakon już się napełnił po brzegi, stosownie do zwyczajów mego kraju ogłoszono żałobę narodową na przeciąg trzech dni. Cały dwór przywdział czarne stroje i wszelkie przyjęcia, bale i zabawy zostały odwołane. Na pałacu opuszczono chorągiew do połowy masztu, a całe wojsko na znak smutku odpięło ostrogi. Z tęsknoty za mymi końmi straciłem apetyt, nie chciałem się uczyć i siedziałem po całych dniach na maleńkim tronie, nie odzywając się do nikogo i nie odpowiadając na pytania. Zarówno uczeni, jak i moja matka usiłowali nakłonić króla, ażeby cofnął zakaz – jednak na próżno. Ojciec nie miał zwyczaju odwoływania swych postanowień. Rzekł tylko: Moja ojcowska i królewska wola jest niezłomna. Zdrowie następcy tronu stawiam ponad kaprys mego dziecka. Serce mi się kraje na widok jego smutku, stanie się jednak tak, jak to zalecili moi nadworni medycy i chirurdzy. Książę nie dosiądzie więcej konia, dopóki nie ukończy lat czternastu. Nie mogłem pojąć, czemu nadworni lekarze zabronili mi jeździć konno, skoro było powszechnie wiadomo, że jestem jednym z najlepszych jeźdźców w kraju i że panuję nad koniem tak samo sprawnie, jak mój ojciec nad królestwem. Po nocach śniły mi się moje bachmaty, moje ukochane wierzchowce i przez sen wymawiałem ich imiona, które pamiętałem tak dobrze. Pewnej nocy zbudziło mnie nagle ciche rżenie pod oknem. Zerwałem się z łóżka i wyjrzałem do ogrodu, Na ścieżce stał osiodłany mój wspaniały wierzchowiec Ali-Baba, który najwidoczniej dosłyszał moje wołanie, a teraz na mój widok parsknął radośnie i zbliżył się aż pod samo okno. Ubrałem się po ciemku, porwałem strzelbę i zachowując jak największą ciszę, wyskoczyłem przez okno wprost na grzbiet Ali-Baby. Rumak ruszył z kopyta, przesadził kilka ogrodowych parkanów i pobiegł przed siebie, unosząc mnie nie wiadomo dokąd. Pędziliśmy tak przez dłuższy czas w świetle księżyca, gdy zaś okazało się, że nie ma za nami pogoni, ująłem wodze w ręce i skierowałem się do widniejącego opodal lasu. Upojony tą nocną jazdą, zapomniałem o zakazie ojca, o tym, że coraz bardziej oddalam się od pałacu i że w lesie nie jest bezpiecznie. Miałem wówczas osiem lat, ale odwagi posiadałem nie mniej niż pięciu królewskich grenadierów razem wziętych. Gdy wjechałem do lasu, koń zaczął okazywać dziwny niepokój, zwolnił bieg, aż wreszcie stanął jak wryty, drżąc i parskając. Niebawem zrozumiałem, co zaszło: na ścieżce leśnej na wprost Ali-Baby stał olbrzymi wilk. Szczerzył straszliwe kły i piana kapała mu z pyska. Ściągnąłem szybko wodze i chwyciłem strzelbę. Wilk z rozwartą paszczą powoli zbliżał się ku mnie. Krzyknąłem więc: – W imieniu króla rozkazuję ci, wilku, abyś mi dał wolną drogę, w przeciwnym razie będę musiał cię zabić! Ale wilk tylko zachichotał ludzkim śmiechem i nacierał na mnie w dalszym ciągu. Wówczas odwiodłem kurek, wycelowałem i wpakowałem cały zapas nabojów w otwarty pysk wilka. Strzał był niechybny. Wilk skulił się, wyprężył jakby do skoku, wreszcie padł tuż u kopyt Ali-Baby. Zeskoczyłem z siodła i zbliżyłem się do zabitego zwierza. W chwili jednak gdy stałem nad nim, podziwiając jego wielki wspaniały łeb, wilk ostatnim widocznie wysiłkiem dźwignął się i wbił mi kieł, ostry jak sztylet, w prawe udo. Poczułem przeszywający ból, ale już po chwili szczęki wilka same się rozwarły i łeb opadł z łoskotem na ziemię. Równocześnie ze wszystkich stron rozległy się groźne, przeciągłe wycia wilków. Półprzytomny z bólu i przerażenia, dosiadłem Ali-Baby, i pocwałowałem w kierunku pałacu. Gdy wkradłem się do ogrodu, była jeszcze noc. Zbliżyłem się do okna i wskoczyłem do pokoju, pozostawiając konia własnemu losowi. Nikt najwidoczniej nie dostrzegł mojej nieobecności, toteż jak najszybciej położyłem się do łóżka i natychmiast usnąłem kamiennym snem. Kiedy się rano zbudziłem, ujrzałem sześciu lekarzy i dwunastu uczonych pochylonych nad moim łóżkiem i z zakłopotaniem kiwających głowami. Z mego odsłoniętego uda małymi kroplami sączyła się krew. Lekarze nie mogli w żaden sposób dociec przyczyny krwotoku, ja zaś w obawie przed ojcem przemilczałem nocną przygodę i spotkanie z wilkiem. Czas upływał, krew sączyła się z ranki i lekarze nadworni w żaden sposób nie mogli jej zatamować. Sprowadzono najznakomitszych chirurgów stolicy, ale ich wysiłki również spełzły na niczym. Upływ krwi wzmagał się z godziny na godzinę. Wieść o mojej chorobie rozszerzyła się po całym kraju, tłumy ludu klęczały na placach i ulicach stolicy, zanosząc modły o moje wyzdrowienie. Matka, czuwając przy mnie, zalewała się łzami, a ojciec mój i król rozesłał do wszystkich krajów prośbę o skierowanie najlepszych lekarzy i chirurgów. Niebawem przybyło ich tak wielu, że w pałacu zabrakło dla nich pomieszczeń. Ojciec za powstrzymanie krwotoku wyznaczył nagrodę, za której cenę można było nabyć całe państwo, cudzoziemscy lekarze domagali się jednak jeszcze więcej. Długim korowodem przesuwali się obok mego łóżka, oglądali mnie i badali; jedni kazali mi łykać rozmaite krople i pigułki, inni znowu nacierali ranę maściami i posypywali ją proszkami o dziwnych zapachach. Byli też i tacy, którzy modlili się tylko albo wymawiali słowa tajemniczych zaklęć. Żaden z nich jednak nie zdołał mnie uleczyć; gasłem i nikłem w oczach, i krew sączyła się ze mnie nadal. Gdy wszyscy już stracili nadzieję na moje ocalenie i lekarze, widząc swoją bezsilność, opuścili pałac, straż dworska doniosła o przybyciu chińskiego uczonego, który stawił się na wezwanie mego ojca. Niechętnie sprowadzono go do mego łóżka, nikt już bowiem nie wierzył, aby mógł istnieć jeszcze jakikolwiek ratunek dla mnie, i cały kraj był pogrążony w żałobie. Przybysz ów był nadwornym lekarzem ostatniego cesarza chińskiego i przedstawił się jako doktor Paj-Chi-Wo. Ojciec mój powitał go z rozpaczą w głosie: – Doktorze Paj-Chi-Wo, ratuj mego syna! Jeśli uda ci się go ocalić, otrzymasz ode mnie tyle brylantów, rubinów i szmaragdów, ile ich pomieści się w tym pokoju. Pomnik twój stanie na pałacowym dziedzińcu, a jeśli zechcesz, uczynię cię pierwszym ministrem mego królestwa. – Najjaśniejszy panie i sprawiedliwy władco – odrzekł doktor Paj-Chi-Wo pochylając się do ziemi – zachowaj klejnoty swoje dla ubogich tego kraju, niegodzien jestem również pomnika, albowiem w mojej ojczyźnie pomniki stawia się tylko poetom. Nie chcę być ministrem, gdyż mógłbym popaść w twoją niełaskę. Pozwól mi wpierw zbadać chorego, a o nagrodzie pomówimy później. Po tych słowach zbliżył się do mnie, obejrzał ranę, przyłożył do niej usta i począł wsączać we mnie swój oddech. Niezwłocznie poczułem ożywczy przypływ sił i doznałem wrażenie, że krew odmieniła się we mnie i szybciej poczęła krążyć. Gdy po pewnym czasie doktor Paj-Chi-Wo oderwał usta od mego ciała, rana znikła bez śladu. – Książę jest zdrów i może opuścić łóżko – rzekł Chińczyk wstając i składając mi wschodnim zwyczajem głęboki ukłon. Rodzice moi płakali z radości i w gorących słowach dziękowali memu zbawcy. – Jeśli nie jest to sprzeczne z etykietą tego dworu – przemówił wreszcie doktor Paj-Chi-Wo – chciałbym przez chwilę zostać sam na sam z moim dostojnym pacjentem. Król wyraził na to zgodę i wszyscy opuścili moją sypialnię. Wówczas chiński lekarz usiadł obok mego łóżka i rzekł: – Wyleczyłem cię, mój mały książę, albowiem znam tajemnice niedostępne dla ludzi białych. Wiem, w jaki sposób powstała twoja rana. Zastrzeliłeś króla wilków, a wiedz o tym, że wilki mszczą się okrutnie i nie przebaczą ci tego nigdy. Jest to pierwszy król wilków, który padł z ręki człowieka. Odtąd grozić ci będzie wielkie niebezpieczeństwo. Dlatego daję ci cudowną czapkę bogdychanów, którą mi powierzył przed śmiercią ostatni cesarz chiński, z tym że dostanie się ona tylko w królewskie ręce. Mówiąc to, wyjął z kieszeni swych jedwabnych spodni maleńką okrągłą czapeczkę z czarnego sukna, ozdobioną na czubku dużym guzikiem, po czym ciągnął dalej: – Weź ją, mój mały książę, nie rozstawaj się z nią nigdy i strzeż jej jak oka w głowie. Gdy życiu twemu będzie zagrażało niebezpieczeństwo, włożysz cudowną czapkę bogdychanów, a wówczas będziesz mógł się przemienić w jaką zechcesz istotę. Gdy niebezpieczeństwo minie, pociągniesz tylko za guzik i znowu odzyskasz swoje książęce kształty. Podziękowałem doktorowi Paj-Chi-Wo za jego niezwykłą dobroć, on zaś ucałował mą dłoń i opuścił pokój. Nikt nie widział, którędy następnie wydalił się z pałacu. Zniknął bez śladu, nie żegnając się z nikim i nie żądając zapłaty za moje uzdrowienie. Niemniej jednak ojciec mój przez wdzięczność dla doktora Paj-Chi-Wo kazał wyprawić wielkie uczty dla wszystkich ubogich w całym kraju i rozdać im dwanaście worków brylantów, rubinów i szmaragdów. Gdy wyzdrowiałem, znowu wziąłem się do nauki, a równocześnie straciłem zupełnie pociąg do konnej jazdy i do polowania. Myśl o tym, że zabiłem króla wilków, niepokoiła mnie nieustannie. Lata biegły, a jego rozwarta czerwona paszcza i świecące ślepia nie wychodziły mi z pamięci. Pamiętałem też zawsze ostrzeżenie doktora Paj-Chi-Wo i nigdy nie rozstawałem się z ofiarowaną mi przezeń czapką. Tymczasem w królestwie zaczęły się dziać rzeczy niepojęte. Ze wszystkich stron kraju donoszono, że olbrzymie stada wilków napadają na wsie i miasteczka, ogołacają je z żywności i porywają ludzi. W południowych dzielnicach wszystkie zasiewy zostały stratowane przez setki tysięcy ciągnących na północ wilków. Kości pożartych ludzi i bydła bielały na drogach i gościńcach. Rozzuchwalone bestie w biały dzień osaczały mniejsze osiedla i pustoszyły je w przeciągu kilku minut. Rozsypywano po lasach truciznę, zastawiano pułapki i kopano wilcze doły, tępiono tę straszną nawałę i stalą i żelazem, mimo to napady wilków nie ustawały. Opuszczone domostwa służyły im za leża i barłogi; po nocach pełnych niepokoju matki nie odnajdywały swych dzieci, mężowie żon. Ryk i skowyt mordowanego bydła nie ustawał ani na chwilę. Do ochrony przed klęską wysłano liczne oddziały dobrze uzbrojonego wojska, tępiono wilki w dzień i w nocy, one jednak mnożyły się z taką szybkością, że poczęły zagrażać całemu państwu. Stopniowo zaczął szerzyć się głód. Lud oskarżał ministrów i dwór o niedołęstwo i złą wolę. Fala niezadowolenia i rozpaczy rosła i potężniała. Wilki wdzierały się do mieszkań i wywlekały z nich umierających z głodu ludzi. Król raz po raz zmieniał ministrów, ale nikt nie mógł zaradzić nieszczęściu. Wreszcie pewnego dnia wilki zagroziły stolicy. Nie było takiej siły, która mogłaby powstrzymać ich przerażający pochód. Pewnego listopadowego ranka wilki wtargnęły do pałacu. Miałem wówczas lat czternaście, ale byłem silny i odważny. Chwyciłem najlepszą strzelbę, naładowałem ją i stanąłem u wejścia do sali tronowej, gdzie zasiadali moi rodzice. – Precz stąd! – zawołałem z wściekłością w głosie. Już miałem wystrzelić, gdy jeden z halabardników, stojących dotąd nieruchomo u wrót sali tronowej, chwycił mnie nagle za rękę i zbliżając swoją twarz do mojej ryknął: – W imieniu króla wilków rozkazuję ci, psie, abyś mi dał wolną drogę, w przeciwnym razie będę musiał cię zabić! Ogarnęło mnie przerażenie. Strzelba wypadła z rąk, poczułem okropną słabość, oczy zaszły mi mgłą – ujrzałem przed sobą rozwartą czerwoną paszczę króla wilków. Co działo się potem – nie wiem. Gdy odzyskałem przytomność, rodzice moi już nie żyli, wilki grasowały w pałacu, a ja leżałem na posadzce przywalony odłamkami krzeseł i wszelkiego rodzaju sprzętów. Głowę miałem potłuczoną. Wzywałem pomocy, ale z ust moich wydobywały się tylko końcówki wyrazów. Pozostało mi to już zresztą na zawsze. Rozważając rozpaczliwie moje położenie, zrozumiałem, że ocalałem jedynie dzięki temu, iż zostałem przywalony połamanymi sprzętami. „Co tu począć? – myślałem. – Jak wydostać się z tego piekła? O Boże, Boże! Gdyby można było być ptakiem i ulecieć stąd dokądkolwiek!” I nagle przypomniała mi się cudowna czapka doktora Paj-Chi-Wo. Czy mam ją przy sobie? Sięgnąłem do kieszeni. Jest! Już miałem ją włożyć na głowę, gdy naraz spostrzegłem, że nie było na niej guzika. A więc mogę, jeśli zechcę, stać się ptakiem, wydostać się z pałacu, uciec z tego niewdzięcznego kraju, a potem – zostać ptakiem już na zawsze, bez nadziei odzyskania kiedykolwiek własnej postaci! Wtem usłyszałem nad sobą sapanie. Poprzez odłamki sprzętów ujrzałem rozwartą paszczę wilka. Nie miałem czasu do namysłu. Włożyłem czapkę na głowę i rzekłem: – Chcę być ptakiem! W tej samej chwili zacząłem się kurczyć, ramiona przeobraziły mi się w skrzydła. Stałem się szpakiem, takim właśnie, jakim jestem dzisiaj. Z łatwością wydostałem się spod rumowisk, wskoczyłem na poręcz jakiegoś mebla i wyfrunąłem przez okno. Byłem wolny! Długo unosiłem się nad moją ojczyzną, ale zewsząd dolatywały tylko dzikie wrzaski ginącego ludu i wycie zgłodniałych wilków. Wsie i miasta opustoszały. Królestwo mojego ojca rozpadło się i zamieniło w gruzy, pośród których szalały głód i rozpacz. Zemsta króla wilków była straszna. Szybując nad ziemią, opłakiwałem śmierć rodziców i klęskę, która dotknęła mój kraj, a gdy oderwałem wreszcie myśl od tych smutnych obrazów, jąłem zastanawiać się nad utraconym guzikiem od czapki bogdychanów. Od chwili gdy czapkę tę otrzymałem z rąk doktora Paj-Chi-Wo, upłynęło sześć lat. Przez ten czas wiele podróżowałem po różnych krajach i miastach. Gdzie zatem i kiedy zgubiłem ów cenny guzik, bez którego już nigdy nie będę mógł stać się człowiekiem? Wiedziałem, że nikt nie może dać mi odpowiedzi na to pytanie. Poleciałem kolejno do moich sióstr, ale żadna nie zdołała zrozumieć mojej mowy i wszystkie traktowały mnie jak zwykłego szpaka. Najstarsza z nich, królowa hiszpańska, zamknęła mnie do klatki i podarowała infantce na imieniny. Gdy po kilku tygodniach znudziłem się kapryśnej królewnie, oddała mnie swojej służebnej, ta zaś sprzedała mnie wraz z klatką wędrownemu handlarzowi za kilka pesetów. Odtąd przechodziłem z rąk do rąk, aż wreszcie na targu w Salamance nabył mnie pewien cudzoziemski uczony, którego zaciekawiła moja mowa. Nazywał się Ambroży Kleks. Pages: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Teatrzyk pt. „Akademia Pana Kleksa” r. dzieci kolejny raz gościły w naszym przedszkolu teatrzyk „Magik” z Białegostoku z przedstawieniem pt. „Akademia Pana Kleksa”. Aktorzy jak zawsze bardzo zainteresowali i rozbawiali dzieci jednocześnie w trakcie spektaklu. Do „ Akademii pana Kleksa” – trafia Adaś Niezgódka, chłopiec który ma wiecznego pecha. W szkole zostaje ulubieńcem profesora, gdyż okazuje się że jest niezwykle zdolnym uczniem. Adaś jest także powiernikiem szpaka Mateusza, który jest wielkim przyjacielem profesora. Mateusz opowiada chłopcu o swojej przeszłości – był księciem, ale zabił króla wilków i za karę wilki spustoszyły jego kraj, a on sam zamienił się w ptaka dzięki cudownej czapce bogdychanów, podarowanej mu przez doktora Paj-Chi-Wo. Niestety zgubił magiczny guzik od czapki i nie może znów być księciem. Od lat poszukuje magicznego guzika. Tematem powieści są przygody chłopców, których wychowuje i uczy pan Kleks. Nauka w Akademii pobudza wyobraźnią, jest zabawą, w trakcie której chłopcy bez wysiłku mogą przyswoić sobie wiedzę. Profesor dba, by jego wychowankowie uczyli się także obowiązkowości, odpowiedzialności. Niektóre dzieci z naszego przedszkola również mogły uczestniczyć w „przygodzie Pana Kleksa” za udział w przedstawieniu otrzymały magiczne piegi „Pana Kleksa”. Opracowała: Barbara Ostrowska Zdjęcia: Anna Brejnak czwartek, 24-05-2018, 11:26 | autor: Wiesława Wasilewska Przedszkole Samorządowe w Goworowie Liczba odsłon: 2529 Wydrukuj
akademia pana kleksa król wilków